-No Julcia nie stresuj się, czas żebyś pokazała im wszystkim dlaczego właśnie ciebie wybrałem. Musisz być opanowana i grać jak zwykle na 100%.
-Wiem, jednak negatywna postawa mediów mi nie pomaga.
-Media zawsze gadały i gadać będą jednak się tym nie przejmuj. Najważniejsze jest, że ja jestem zadowolony, dziewczyny są zadowolone, kibice są zadowoleni, a jeżeli my jesteśmy to także zarząd jest zadowolony, a to najważniejsze. - usiadł dumny. Opinia zarządu i kibiców oraz samych zawodniczek była dla mnie najważniejsza. Jednak jeżeli chodzi o media, to ostatnie trzy miesiące były dla mnie istną katorgą. Może zacznijmy od tego, że odkąd gram w reprezentacji mój "wskaźnik fejmu" diametralnie się podniósł. Kilka dobrych występów sprawiło, że media zaczęły się mną bardzo interesować. Moje dotychczasowe dość prywatne życie oddzielone kreską od zawodowego zaczęło być coraz mniej prywatne, a kreska schudła, a przez ostatnie trzy miesiące od ogłoszenia mojego nowego "tytułu" w drużynie wręcz się zaczęła zaginać. Fotoreporterzy nie odstępują mnie na krok. Ciągle ktoś chce wywiadu, a każda moja decyzja zostaje skrytykowana. Od zawsze wstawiałam moje zdjęcia to na Instagrama czy Twittera, a nawet na fanpage na Facebooku i nie przejmowała się co wstawiam, jednak teraz gdy większość zdjęć ląduje później na Pudelku, w gazecie, a nawet telewizji trzy razy się zastanawiam czy opublikować. Nie jest to zbyt komfortowe, jednak tak działa ten świat celebrytów, bo tak ostatnio zostaję nazywana. Myślałam, że jako sportowiec mnie to ominie, jednak się myliłam. W sumie po dwóch lata można się przyzwyczaić i wie się kiedy ugryźć się w język. Niestety tutaj nie można być do końca szczerym, co trochę zabiło pewną część mojej osobowości. Jednak są też dobre strony tej sytuacji, poznałam masę fantastycznych osób i wybrałam się na niezliczoną ilość imprez, eventów i różnego rodzaju after party.
-No dobra Julka, idź do szatni zmobilizować nasze dziewczynki. Nie zapomnij później zajść do Michała, żeby nakleił ci plastry na ramię. - otworzył mi drzwi.
-Oki trenerze. - uśmiechnęłam się do niego. Był dla mnie jak drugi tata, trener reprezentacji oraz od niedawna mojego klubu MKS Selgros Lublin. Od razu skierowałam się w kierunku szatni. Nie dało się tam nie trafić, bo kobiece krzyki słychać było na całym korytarzu. Uwielbiałyśmy się wygłupiać. Bez pukania otworzyłam drzwi, a wzrok moich koleżanek utkwił na mnie.
-Laski dziś gramy mecz z Włoszkami, musimy dać im popalić. Nie możemy odpuszczać, i musimy strać się wyprowadzać szybkie kontry. Czeka na nas 30 tysięcy kibiców na stadionie więc ruszcie swoje zgrabne tyłki i idziemy. Mecz zaczyna się za 10 minut. Zrozumiano?-krzyknęłam.
-Tak jest pani kapitan.-odpowiedziały rozanielone zawodniczki. Mimo, że to był mecz towarzyski, chciałyśmy dać im popalić, po ostatniej przegranej u nich. W drodze na parkiet zahaczyłam o pomieszczenie sztabu lekarskiego gdzie przebywał najlepszy fizjoterapeuta na świecie oraz mój przyjaciel Michał. Na jego widok uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Z Krupańskim znam się od gimnazjum, czyli w sumie odkąd zaczęła się moja przygoda z piłką ręczną. Należy do czwórki moich najlepszych przyjaciół. Jesteśmy najlepszym przykładem przyjaźni damsko - męskiej, bynajmniej tak mi się wydaje.
-Hej młoda. Miło, że wpadłaś.
-Siema stary. - nazwałam go żartobliwie, tak samo jak on. -Przyklej mi to co trzeba i lecę, nie wypada się spóźniać.
-Siadaj i już nie gadaj. Powiedz mi lepiej czy jeszcze boli? - dotknął mojego ramienia. Ostatnio zwichnęłam bark. Wyłączył mnie na kilka tygodni z gry, jednak wszystko było już w porządku.
-Tylko miejscami.
-Mam nadzieję, że dzisiejszy mecz nie pogorszy sytuacji. Taki nie do końca wygojony bark jest bardziej podatny na ponowne zwichnięcie, a tego chcemy uniknąć, ponieważ będzie się goił dwa ray dłużej.
-Obiecuję, że nie będę się zbytnio przepychać. Słowo harcerza, którym nie jestem. - zrobiłam charakterystyczny harcerski znak.
-Oj Kaczmarska, Kaczmarska. - pokręcił głową. -Idź już.
-Trzymaj kciuki.-machnęłam wychodząc.
-Zawsze trzymam.
Pobiegłam w kierunku boiska. Przy wejściu czekały na mnie moja kochana, przyszywana siostra Jessica. Nie mogła dzisiaj grać, ponieważ na treningu skręciła kostkę.
-Hej kochanie, jak się masz? -przytuliłyśmy się na powitanie. Było mi bardzo smutno, że Jess nie zagra. Jest świetną rozgrywającą.
-Hej, dobrze opuchlizna schodzi. - wskazała na kostkę.
-Widziałaś gdzieś może Nicol? -pomyślałam o mojej drugiej przyjaciółce.
-Tak poszła porozmawiać z jakimś tam Sebastianem.
-Sebastianem mówisz...
-No, to jakiś nowy facet, którego poznała ostatnio na jakimś spotkaniu dla singli.
-Żartujesz, Antiga jest, aż tak bardzo sfrustrowana. Muszę z nią o tym porozmawiać po meczu. - zaśmiałyśmy się. - O wilku mowa.
W nasza stronę szła uradowana blondynka.
-Udawaj, że nic nie wiesz. -szepnęła do mnie holenderka.
-Ok. - mruknęłam. - Hej Nic szukałam cię.
-Hej Julka, coś się stało?
-Tak, musimy zaraz wychodzić, a jeszcze nie kopnęłyśmy się w tyłek na szczęście.
Sebastian zaciągnął mnie na mecz, tylko dla tego, że akurat ten weekend od dawna mam wolny. Początkowo chciałem się wybrać do Gorzowa by spędzić ten czas z rodziną i Aloha Teamem. Jednak gdy Wrzosek błagał mnie na kolanach bym z nim pojechał to nie mogłem się nie zgodzić. Strasznie mu na tym zależało. Zakładam, że coś, albo raczej ktoś zmienił jego opinie o sporcie. Ja od zawsze kibicowałem Polakom nie zależnie od sportu, tym bardziej, że będzie to mecz kobiet, a jak wiadomo Polki są najpiękniejsze. Dlatego ładne widoczki oraz błagający Wszosiu, wpłynęło na decyzje Kwiatkowskiego. Miała z nami jechać Sara jednak rozłożyła ją grypa żołądkowa. Aktualnie siedziałem na swoim miejscu, a Seba gdzieś zniknął. Rzekomo poszedł po jakieś przekąski, jednak nie wydaje mi się żeby wysoka blondynka której zdjęcia przeglądał ostatnio na Instagramie nazywała się jedzenie. Po chwili oczekiwania pojawił się mój przyjaciel.
-Już jestem
-W samą porę. Zaraz się zacznie. - na te słowa na boisko zaczęły wchodzić zawodniczki. Pierwszą osobą jaka rzuciła mi się w oczy była długonoga blondynka. Miała śliczne długie włosy. Na twarzy skupienie połączone ze stresem. Duże oczy których koloru, mimo dobrego miejsca nie mogłem dostrzec. Z obserwacji wyrwał mnie Sebastian.
-Dawid, a ty co na ten temat uważasz?
-Ja?-zapytałem, nie mając bladego pojęcia o czym mówił.
-No, ty. Nie widzę tu żadnego innego Dawida. - wprowadził mnie w zakłopotanie.
-Mam podobne zdanie co ty.-wybrnąłem. Punkt dla mnie.
-Aha, czyli uważasz, że mam lepszy tyłek od Ciebie.
-Co? O czym ty do cholery mówisz?
-Kwiat, przyznaj, że ty wcale mnie nie słuchałeś.Wkręcam cię. -zaśmiał się.
-Ha ha ha. Bardzo śmieszne.
-Pytałem co uważasz o nich. -wskazał na rozgrzewające się dziewczyny.
-Są spoko. - pokiwałem głową.
-Spoko? Dawid żartujesz chyba. Laski wyglądają jak boginie, a ty mówisz, że są spoko?!
-Nie przyglądałem się.
-W jakim ty świcie żyjesz?- spojrzał na mnie z politowaniem.
-Dobra daj mi spokój...
-Ok, idziesz potem ze mną do Nicole. Może pozna cię z jakąś jej koleżanką.
-A tak poza tym, to mam lepszy tyłek. - mruknąłem.
Mecz się zakończył. Wygraliśmy, cały czas myślałem o owej blondynce. Patrzyłem jak z gracją porusza się bo boisku. Coś czuję, że nie opuści moich myśli zbyt szybko.
---
A oto pierwszy rozdział. Wiem, że nie powala. Na początku nie chciałam go wstawiać. Mam pomysł na tą historię, jednak nie wiem jak ją zbytnio rozpocząć, dlatego przepraszam za pierwsze rozdziały które nie ukrywam, raczej będą do dupy. Liczy się pierwsze wrażenie, a ja je brzydko mówiąc
W skali od 1-10 jak oceniasz rozdział?
Jakie są twoje odczucia dotyczące rozdziału?
Co byś chciała/chciał przeczytać w kolejnym?
+
Czy waszym zdaniem Julia tak samo zareaguje jak Dawid?
Zenfell

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuje za komentarz :)